Chyba najsłynniejsze danie z
kuchni wielkopolskiej. Wstawiałam je już w trochę innej wersji i z innym
zdjęciem na innych stronach .Teraz podaję
wersję wg mojej Babci Florentyny , która nie tolerowała podawania na stół
ziemniaków w mundurkach i obierania ich na talerzu. W związku z tym ziemniaki
były gotowane i obierane , albo obierane i gotowane .Te ugotowane w mundurkach
są moim zdaniem smaczniejsze - ale na stół też podaję już obrane. Latem
objadamy się nimi bez opamiętania .
Składniki *
3-4 ziemniaki
4 łyżki dobrego
pełnotłustego białego sera
4 łyżki kwaśnej śmietany
½ cebuli
2 łyżki pokrojonego szczypiorku
2 rzodkiewki
1 łyżka masła ( lub oleju
lnianego ) **
sól
pieprz mielony
opcjonalnie 1 łyżeczka oleju
lnianego
Ziemniaki ugotować w mundurkach
.Obrać i przekroić na połówki.
Położyć na gorące ziemniaki kawałeczki masła **.
Ser wymieszać ze śmietaną i
drobno pokrojoną cebulką * **.
Posolić , posypać grubo
zmielonym pieprzem .
Podawać ziemniaki kładąc na nie
gzik i posypując szczypiorkiem i utartą rzodkiewką .
* Ilość ma 1 porcję
** Nie wiem jak w innych
częściach Wielkopolski ale w Nowym Tomyślu skąd pochodzi moja rodzina ze strony
Mamy skrapiano ziemniaki olejem lnianym tłoczonym na zimno z miejscowej
tłoczarni . Potem od tego odeszliśmy bo nie sposób było olej kupić - teraz jest
dostępny w sprzedaży i podobno bardzo zdrowy więc od czasu do czasu kupuję (
choć wolę z masłem )i używam w tej potrawie zamiast masła. Można też posmarować
olejem przekrojone na pół ( obrane lub nie ) ziemniaki po ugotowaniu i wstawić
na kilka minut do rozgrzanego piekarnika ( doskonale sprawdza się olej
orzechowy )
*** Gzik ( gzika- zawsze mam
problem jak to ma być ) powinien być ,, ciapkowaty"
**** Spotkałam się z wersją
posypania pokrojonym jajkiem na twardo.
*****Ostatnio podaję w ten
sposób, że na połówki ziemniaków kładę po łyżce gzika , a do tego robię michę
jakiejś surówki - z reguły jest to mizeria , sałata , pomidory z cebulką -
wtedy starczy jeden duży ziemniak na osobę ( no niech będzie 2 ) + jakiś prosty
chłodnik do popicia - czyli wszystko to co latem zawsze mam w lodówce .
4 komentarze:
wyglądają bardzo apetycznie,
pozdrawiam ciepło,
szana
www.gastronomygo.blogspot.com
O mamuńciu! Pyry z gzikiem! A może następny przepis będzie ze ślepotą? „W antrejce na ryczce stały pyry w tytce”. O pojedynczych słowach pisać nie będę.
A jeżeli chodzi o olej to jedliśmy z nim ziemniaki w Wielki Tydzień - w Wielki Piątek musowo. Wlewało się olej na talerz, soliło i moczyło ziemniaki ugotowane oczywiście w mundurkach. I tylko do tego celu ten o specyficznym smaku i wyglądzie, olej był używany
Pozdrawia serdecznie też babcia i też z korzeniami w „poznańskiem”
Masz na myśli ,,ślepe ryby z myrdyrdą " ? :) .
Nie ma sprawy ugotuję . W zasadzie to dawno nie robiłam a bardzo lubię taką kartoflankę. A moja Mama będzie zachwycona bo Ona ,,pyra" z przekonania i pochodzenia ( ja pół na pól -poznanianka skrzyżowana z kresowiakiem z przekonania szczecinianka ).
O! Myrdyrdy nie znam. A ślepota to wymieszane z odrobiną wody i mąki jajka i usmażone, ale nie jak omlet tylko wymieszane na patelni razem z tłuszczem. W dni postne jak jeszcze babcia była z nami jedliśmy właśnie pyry z gzikiem, albo ze ślepotą. Albo tylko z masłem i solą. Czasem z olejem, ale on był raczej zarezerwowany na Wielki Tydzień. Ja tak właściwie to jestem wielka mieszanka. Mama z pochodzenia „pyra” (oboje rodzice), tato kujawiak, mąż wilniuk. Ale babcia „pyra” mnie wychowała, więc pyrą zostałam. A blog bardzo mi się podoba. Jak szukam kulinarnego natchnienia to tu zaglądam. Tak trzymać Babciu!!!
Prześlij komentarz