Kompletnie
nie mogę sobie przypomnieć w jakiej kuchni ta potrawa ma swoje korzenie .
Pamiętam tylko , że chodziło o któryś z krajów Bałtyckich z półwyspu
Skandynawskiego. Z pomysłem zetknęłam się bardzo dawno . Robiłam ją w czasach ,,kartkowych"
bazując na przydziałowych norweskich śledziach ,,na słodko" , które trzeba
było wyjmować z zalewy - płukać, moczyć i od nowa doprawiać by dało sie je
zjeść.
Czas
: 30 minut
Składniki:
6 średnich ziemniaków ( z 2 wychodzi 3 placki
)*
4
płaskie łyżki mąki ziemniaczanej
3
płaty śledzia w oleju ( Matiasy ,,po wiejsku" z cebulką )
2
łyżki cebulki marynowanej od śledzi
4
duże rzodkiewki ( nie musi być - można dać korniszona )
2
łyżki pokrojonego szczypiorku
1
łyżka pokrojonego koperku ( może być mrożony - rozmrożony)
sól
pieprz
mielony
cukier
2
łyżki majonezu
3
łyżki kwaśnej śmietany
1/2
łyżeczki musztardy
olej
do smażenia ( ja używam słonecznikowy lub z pestek winogron bo rzepakowego nie
lubię )
Zaczynam
od przygotowania sałatki ( sosu ) śledziowej. Płaty śledzia trzeba pokroić w
grube paski.
Usiekać koper, szczypior i pokroić rzodkiewkę ( lub korniszona ) -
w kostkę, plasterki czy jak kto lubi. Cebulkę od śledzi przekroić by nie była
za długa .Majonez zmieszać z musztardą i śmietaną . Doprawić solą, pieprzem i
cukrem. Wymieszać z sałatką.
Ziemniaki
obrać , umyć i utrzeć na tarce jarzynowej ( duże oczka ) .Dodać mąkę . Osolić .
Wymieszać.
Rozgrzać
olej i kłaść łyżką porcje masy ziemniaczanej . Przypłaszczyć placuszki i smażyć
na rumiano z jednej a następnie z drugiej strony ( przewracać łopatką do mięs )
. Zdjąć z patelni i odsączyć na papierowym ręczniku kuchennym z nadmiaru
tłuszczu.
Podawać
gorące z sałatką śledziową .
*
trzeba sobie wyliczyć ile potrzeba placków - proporcje są na 2 osoby
3 komentarze:
A dlaczego nie lubisz rzepakowego? Dobry, rafinowany olej rzepakowy nie ma smaku ani zapachu, a przy tym jest najzdrowszy, ze względu na najlepszy skład tłuszczowy.
Z rzepakowym u mnie tak jak z oliwą z oliwek - czuję jego specyficzny smak ( tak jak i lnianego ) . Inne smaki olejów ( jeszcze sezamowego nie lubię ) trawię - tych nie . Czuję jak bym miała oblepione usta . Nic na to nie poradzę - od zawsze nie używam . Kiedyś jak był tylko rzepakowy wcale oleju nie używałam ( smażyłam na smalcu lub maśle ) . Potem pojawił sie słonecznikowy . A teraz najbardziej odpowiada mi z pestek winogron i do niektórych dań oleje smakowe aromatyzowane - truflowy, ziołowe , grzybowy, chilii , orzechowe .
A może stosowałaś po prostu tłoczony na zimno, a nie rafinowany? Oliwa przyznaję, faktycznie ciągnie goryczką, ale olej rzepakowy rafinowany nie powinien mieć żadnych właściwości smakowych. Swoją drogą oleje aromatyzowane na rzepakowym też fajnie wychodzą :) Nie będę oczywiście przekonywać na siłę, ot tylko moje spostrzeżenie :) Pozdrawiam!
Prześlij komentarz