Jakoś tak się przyzwyczailiśmy że
rzodkiewka to do białego sera lub na kanapki. Ja już parę razy ,,
odczarowywałam ją " wyprawiając w świat. Robiłam pikle z marynowanych
rzodkiewek, smażyłam w sosie sojowym. Robię jarzynkę i chłodnik z liści rzodkiewki. Teraz przyszła
pora na rzodkieweczkę w tajskim stylu.
Czas: 10 minut
Składniki:
1 pęczek rzodkiewki
kilka gałązek dymki lub szczypioru
sól
1/3 łyżeczki pasty z trawy cytrynowej
cukier
sok z cytryny do smaku
1 łyżeczka czarnego sezamu
3 łyżki oleju z pestek winogron
natka
kolendry (nie lubię więc używam
melisy lub mięty )
Umyć rzodkiewki. Obciąć ogonki.
Pokroić w cienkie plasterki. Lekko posolić.
Usiekać szczypiorek.
Wymieszać olej z pastą cytrynową,
szczyptą cukru, sokiem z cytryny i posiekanymi kilkoma listkami mięty.
Polać dresingiem rzodkiewki.
Wymieszać.
Na suchej patelni uprażyć sezam.
Posypać sałatkę uprażonym czarnym sezamem. Udekorować listkami mięty.
Podawać na świeżo np. do grillowanego
kurczaka.
* jeśli nie mamy pasty z trawy
cytrynowej można dodać szczyptę otartej skórki cytrynowej- ważne by dresing
miał wyraźnie cytrynowy posmak
2 komentarze:
Rzodkiewka z odzysku?
Hi hi - tym razem nie . Twarda i jędrna - świeżutka. Zupełnie inaczej smakuje taka cytrynowa.
Prześlij komentarz