Zupełnie nie wiem jak ten tydzień
przeleciał. Dopiero była niedziela a tu znów sobota. Wszystko przez makaron,
gotowe dania z zamrażarki i ,,
rozciągnięty,, Dzień Babci.
Tak jakoś wyszło , że ja w tym
tygodniu nie gotowałam. Miałam labę .Wyciągałam i odgrzewałam ( poniedziałek-
kluski śląskie z sosem i obgotowaną kapustą , wtorek-kapuśniak).
W środę był Dzień Babci ale , że
najstarsze wnuki które miały razem z nami świętować akurat mają zaliczenia i ,,latają jak z pieprzem,, poprosili o przesunięcie świętowania na czwartek.
Reszty nie ma w kraju -przysłali wierszyk :
,,...Czas, jak koło szybko krąży,Z życzeniami wnuczek dąży,Babuniu Kochana! Weź mnie na kolana!Rok za rokiem szybko mija,Niech nam tylko szczęście sprzyja.Ja Cię ucałuję szczerze powinszuję,
Byś nam długo żyła, zawsze zdrową była.....,,
Wnuk miał w środę ,, okienko,, w
wykładach około pory obiadowej to Prababcia usmażyła na wszelki wypadek sznycle
, a wnuk słusznie przewidując obiad przyniósł zamiast kwiatków ogórek.
Z czwartkiem był kłopot bo w planach
spiskowych było wywiezienie Babć na obiad do restauracji.
Całe szczęście, że plany
,,przeciekły,, i ubłagałam syna by im jakoś wytłumaczył , że my już nie bardzo
mamy na to siły. Ja ostatnio co chwilę leżę, a Prababcia woli jadać w domu.
W każdym razie stanęło na tym , że
mam nic nie gotować bo Oni są odpowiedzialni za obiad.
Przyszli z różami , siatą zakupów i
pogonili z kuchni ( wnuki z ,, dodatkami,, tzn. chłopakiem wnuczki i ich
siostrą przyrodnią ).
Przygotowali spaghetti carbonara w
ilości jak dla włoskiej rodziny ( starczyło by zabrali jedną porcję na wynos
i nam zostawili 2 porcje na zaś potem ).
Potem było jeszcze pyszne ciasto
czekoladowe.
Pozmywali po gotowaniu , obiedzie i
deserze.
W piątek Mama zastrajkowała i zrobiła
sobie śledzia z jabłkiem i cebulką w sosie śmietanowym z ziemniakami- ja
załapałam się na podsmażane na rumiano ziemniaczki ( z kminkiem ).
A dziś jest ogórkowa ( sama się
gotuje ).
I to by było na tyle- tydzień po
prostu przeleciał.